Pójdę drogą, którą wskaże mi serce.
To ono wybija rytm szczęścia...
Jak to?! - krzyknęła oburzona Lisa.
- Nie podnoś na mnie głosu - odpowiedziała równie szorstko matka, krzyżując ręce na piersi.
- Jak to: wyjeżdżamy do Chorwacji? - Steven położył rękę na ramieniu siostry.
- Jedziecie tam ledwo na dwa miesiące do cioci Karli. - Ojciec odłożył gazetę i podniósł się z fotela. - I nie ma dyskusji. Właściwie, powinniście nam dziękować - tam jest pięknie.
- A wy? - Lisa zacisnęła ręce w pięści i starała się powstrzymać krzyk narastający w jej gardle; krzyk strachu i frustracji.
- Ogromnie przyjemny rejs po Morzu Śródziemnym turystycznym stateczkiem z wnerwiającą rodziną znajomego taty - odparła ironicznie matka. - Cieszcie się, że nie płyniecie z nami, a teraz idźcie się lepiej pakować.
- Nie - Lisa również skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, przedrzeźniając mamę - bo ja zostaję tutaj. Z Colinem, Margaret i Danielem. - Głos drżał jej, gdy to mówiła. Tak bardzo przerażały ją jej sny i wizje, że wolała zostać tutaj, w Londynie.
- Lis, przestań. - Steven tak mocno zacisnął palce na jej ramieniu, że dziewczyna aż się skrzywiła. - Chodź, pogadamy.
Chciała mu się przeciwstawić, ale był za silny, jak dla niej.
- Jasne - mruknęła tylko cicho i powlokła się za bratem do jego pokoju.
***
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wybuchnął Steven.
Lisa spojrzała na niego z wyraźną pogardą.
- Bronię nas - prychnęła, a widząc niedowierzającą minę brata dodała: - Serio, chce ci się jechać do cioci Karli, którą ledwo znasz, na całe dwa miesiące?
Pokręcił przecząco głową.
- Oni nie odpuszczą - zauważył. - Lisi, jesteśmy z tego samego rocznika, tylko ty trochę starsza, a wydajesz się nierozgarniętą dwunastolatką! - krzyknął.
- Jak śmiesz? - wysyczała po chwili, dotknięta słowami brata. - Nie dość, że staram się walczyć o swoje...
- Co słabo ci wychodzi - przerwał jej.
- ... to jeszcze zostaję opieprzona przez własnego, dodatkowo młodszego, brata! Mam cię dość! Od dzisiaj radzę sobie sama!
Miała już wyjść z pokoju, lecz Steven złapał ją w talii, podniósł do góry, po czym przewiesił ją sobie przez ramię. Lisa zrobiła się cała czerwona na twarzy, zaczęła kopać powietrze oraz wrzeszczeć:
- Puszczaj mnie, ty idioto!... Mamo!... Jesteś tyranem... Mamo, Steve nie chce mnie postawić!... Nie rozumiesz po angielsku?! Puszczaj!... Mamo, tato! Pomocy!
W końcu brat zatkał jej usta wolną dłonią.
- Uspokój się, to cię puszczę - postawił warunki, starając się utrzymać na nogach; powoli opuszczały go siły. Co jak co, ale Lisa nie miała czterech lat. Miała ich siedemnaście.
W końcu dziewczyna pokiwała głową i już po chwili leżała na dywanie, z burzą czarnych włosów na twarzy.
- Zabiję cię kiedyś - warknęła w stronę brata. Ten tylko wzruszył w odpowiedzi ramionami.
Nastolatka podniosła się z ziemi i zgarnęła włosy na prawe ramię, po czym związała je gumką.
- Wiesz... Zawsze mogę podnieść cię znowu. Jestem od ciebie silniejszy - zauważył, choć widać było, że utrzymanie rozwrzeszczanej siostry, w dodatku na ramieniu, kosztowało go dużo wysiłku.
Lisa mruknęła coś pod nosem i poprawiła bluzkę.
- Jesteś okropny - powiedziała w końcu - ale będę już spokojna - zgodziła się.
Steven uśmiechnął się.
- Wreszcie coś do ciebie dotarło, Lisi. A teraz - spoważniał - porozmawiajmy na serio.
Siostra przewiercała go wzrokiem, jakby szukała jego słabego punktu, choć ostatnio robiła to co chwilę. Dopiero po chwili odwróciła głowę i westchnęła zrezygnowana. W końcu pokiwała głową.
- Dobra, na serio.
- No - chłopak był wyraźnie zadowolony z siebie - to powiedz mi, dlaczego nie chcesz jechać. Przecież Chorwacja to naprawdę malowniczy kraj! I prawie tam nie pada, nie tak jak u nas! Dręczy się coś?
- Wizje - odparła szybko, po czym odetchnęła z ulgą, jakby wreszcie wyrzuciła z siebie jakiś sekret, który nie dawał jej spać. - Wiesz, facet ze stalowym spojrzeniem, jakaś dziewczyna i my. Do tego ta dziewczyna ma obok siebie ogromnego złotego jaguara. Zwierzę, nie samochód - dodała, widząc minę brata.
- A ta dziewczyna jest ładna, czy...?
Lisa szturchnęła go pod żebra.
- Aua!
- To poważna sprawa, przestań się wydurniać!
Steven wywrócił oczami. To dla niego było normalne pytanie - w przyszłym roku kończył osiemnaście lat i nadal nie miał żadnej dziewczyny. Chyba jako jedyny ze swojej paczki! Co prawda - miał jedną na oku. Leę, dziewczynę z równoległej klasy, z pięknymi złocistymi włosami i nietypowymi oczami w kolorze szafiru. Niestety, podobała się prawie wszystkim facetom w szkole, a jej podobał się tylko i wyłącznie Colin - czyli jedyny piłkarz, na którym jej szkarłatne usta nie robiły wrażenia, bo mu podobała się wyłącznie jego siostra, Lisa. Było to dla niego straszne przekleństwo, ponieważ Lea miała okropnie napięte stosunki z jego siostrą, a co za tym idzie - również z nim. Dlatego każda nowa, ładna dziewczyna, najlepiej nie z jego szkoły, była dla niego szansą. Oczywiście, liczył się również charakter, ale przede wszystkim musiała spełniać ten jeden warunek: nie mogła być z jego okolic.
- Steven, halo! Słuchasz mnie? - Z zamyślenia wyrwał go głos siostry.
- Tak, oczywiście. Mówiłaś coś o tej dziewczynie? - zapytał.
- Tak - odparła ironicznie - cudowna nastolatka, o rok młodsza, z ognistymi włosami i fiołkowymi oczami. Skup się!
- Ale na serio? - upewnił się.
- Nie! Wysłuchaj mnie, a potem pytaj. To ważne!
- Okej - burknął.
Lisa ponownie zaczęła opowiadać o rozmowie, którą zobaczyła ostatniej nocy. Bała się, że Marlene - jak się okazało, posiadała jakiś chyba fajny dar - może ich albo zabić, albo porwać i szantażować, żeby wydobyć z nich sekret, o którym nie wiedzieli nic a nic.
- I co o tym myślisz? - zapytała poddenerwowana.
Steven leniwie się przeciągnął, a na jego twarzy zagościł smutny uśmiech.
- Niestety, nie możemy bawić się w panów swojego losu. Co ma być, to będzie.
- Czyli? - Lisa była pewna, że zna odpowiedź.
- Czyli jedziemy do Chorwacji.
Hej!:D
Wybaczcie, że rozdział pojawia się dzisiaj - w poniedziałek, ale, niestety, miałam wczoraj gości, w piątek zapomniałam (xd), a w sobotę naszedł mnie leń. Także - wybaczcie. Rozdział IV na 100% pojawi się w piątek, zabieram się właśnie za pisanie go;). Tylko takie pytanie - wolicie, żeby były wydarzenia z perspektywy Marlene, czy Stevena i Lisy, czyli takie wielkie pakowanie się i lot? Właściwie, wolałabym Marlene, ale zobaczę, jak chcecie:).
Dzisiaj jadę do Empiku! Muszę kupić sobie jakieś lektury na wyjazd;).
Dobrze, tyle z mojej strony.
KLIK - piosenka, dzięki której powstał ten rozdział:3.
~Vanill
Dziękuję za dedykację :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny ! Ja tam bym mogła jechać do Chorwacji, zwłaszcza, gdyby chcieli mnie rozgryźć ta Marlene z tym gościem. Ale dobra, wybór Lisy.
Bardzo podoba mi się to, jak opisujesz uczucia bohatera i wgl. opisy ;) Robisz to tak świetnie, że klękajcie narody (ostatnio ja i tata tak sobie zaczęliśmy mówić ;D) ! Naprawdę, genialne.
Steven chyba nic nie kuma z tej ich rozmowy. Tylko Lisa nie straciła rozumu?
Co do twojego pytania: Wolałabym jednak, żebyś pisała z perspektywy Stevena i Lisy :) Ale oczywiście wybór należy do ciebie.
U mnie rozdział pojawi się jutro na jakieś... 81% ♥
Czekam na next ! :)