niedziela, 20 kwietnia 2014

BONUS:)

Cześć!:D. A więc, przychodzę dzisiaj z bonusem napisanym specjalnie z okazji Wielkanocy;). Co prawda - nie traktuje o niej, ale mam nadzieję, że nie stanowi to problemu:D. Teraz znowu mamy przeszłość przeplataną dodatkowymi wydarzeniami między rozdziałem IX-X. Dla przypomnienia:
KURSYWA - przeszłość
BEZ KURSYWY - teraźniejszość. 
Zapraszam:)!
*ANNABEL*
***
 Nabrał powietrza w płuca i zawołał:
- Ann! Czekaj!
 Dziewczyna niechętnie się zatrzymała, po czym obróciła się na pięcie.
- Co? - burknęła podchodząc do niego.
- Możesz mi powiedzieć co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz?! - krzyknął na nią.
 Wzruszyła ramionami. 
- Uciekam. Jak chcesz - mogę uciekać przed tobą.
 Skarcił ją wzrokiem.
- Dziękuję bardzo, nic mi nie jest, oprócz tego, że prawie wyplułem płuca - warknął. 
 Wywróciła oczami.
- Ojej, Patrick, czy nic ci nie jest? - prychnęła.
 Spojrzał jej głęboko w oczy. Nie odczuła nic nadzwyczajnego. No, może serce trochę jej zwolniło, gardło zaczęło piec, a w brzuchu zaczęło ją łaskotać. 
- Ja tu do ciebie na poważnie.
- A ja do ciebie nie? - odparła.
- Ann, nie wiem po co ci ta ucieczka, ale nie uciekniesz tak od prawdy.
 Spuściła głowę.
- Faktycznie, masz rację.
- Jak zawsze - mruknął. - Chodź, wrócimy do domku - dodał już głośniej.
 Pokręciła głową.
- Jesteśmy w Hiszpanii. Choć ten jeden raz przejdźmy się brzegiem morza.
 Chłopak z świstem wypuścił powietrze.
- Nie mogę ci tego odmówić. - Uśmiechnął się promiennie.
 Dziewczyna pisnęła i rzuciła mu się na szyję.
- Kocham cię, Ann. Jak siostrę - wyszeptał jej do ucha.
 Na jej twarzy wykwitł delikatny uśmiech.
- Ja ciebie też, Patrick.
***
 Patrzyła przez okno na mijane drzewa. Kolejna wizyta na posterunku policji w tym tygodniu. Może tym razem to coś da...
- Kochanie, jesteśmy. - Macocha delikatnie szturchnęła ją w ramię.
 Annabel przeciągnęła się i powoli wyszła z czarnego Lexusa. Włożyła ręce do kieszeń skórzanej kurtki i pomknęła za burzą blond loków należących do jej przyszywanej matki. 
- Dzień dobry, proszę odłożyć płaszcze - powitała ich ta sama co zawsze, ruda policjantka. - Komisarzu Bourdette! - zawołała w głąb budynku. - Komisarzu, przyszły te kobiety!
 Z jakiegoś pokoju wyszedł wysoki mężczyzna. Miał gęste siwe wąsy oraz trzy włosy na krzyż. Był dość pokaźnej postury.
- Witam, proszę za mną - odezwał się niskim, przyjaznym głosem i powędrował w stronę drzwi, na których widniał napis audition czyli przesłuchania. 
- Komisarzu, chciałybyśmy to załatwić najszybciej jak się da. Czy kolejne przesłuchanie jest potrzebne? - Macocha objęła Annabel ramieniem. 
 Policjant wyraźnie się zmieszał.
- Cóż... Wpadliśmy na pewien trop. Chcielibyśmy jeszcze raz przesłuchać wszystkich... ymm... znajomych i rodzinę ofiary.
 Dziewczyna z trudem łapała w powietrze. Czy ten facet powiedział właśnie ,,ofiary"?!
- Chciał... Chciał pan przez to powiedzieć, że, że, że Patrick nie żyje! - wyszeptała blada jak ściana.
 Komisarz pokręcił gwałtownie głową.
- Nie, nie, skądże! Chodzi o to że... Ale panienka blada! Proszę natychmiast usiąść! Adrienne, przynieś natychmiast zimnej wody!
 Annabel powstrzymała ją ruchem ręki.
- Już, już dobrze. Możemy iść na to przesłuchanie? - jęknęła, a po jej skroni spłynęła strużka potu.
 Policjant skinął głową.
- Nie traćmy więcej czasu.
***
- Pamiętasz, co ci kiedyś mówiłem? - zapytał.
 Pokręciła głową.
- Że zemszczę się kiedyś za to, jak obudziłaś mnie wylewając kubeł lodowatej wody na twarz!
 Zerwał się ze swojego miejsca na piasku, podbiegł do Annabel, wziął ją na ręce i - mimo wszystkich sprzeciwów dziewczyny - zanurzył się po pas w wodzie, po czym wrzucił ją do Oceanu Atlantyckiego. Ta już po chwili wypłynęła z wody. Wokół oczu utworzyły się kółka z rozmazanego makijażu, który spłynął z jej twarzy tak samo, jak wodospad spływa do jeziora, rzeki...
- Zabiję cię - wysyczała.
 Chłopak nie mógł powstrzymać się od śmiechu i nic sobie nie robił z pogróżek przyjaciółki. Nic sobie nie robił, póki ta nie wskoczyła na jego kark, a on wpadł do Atlantyku. Chciał się wynurzyć, ale zamiast tego zobaczył Ann, która płynęła do brzegu. Od razu ją dogonił i ponownie wrzucił do wody. Teraz tunika dziewczyny była już do reszty przemoczona, a ona sama mogła udawać fontannę.
- Okej, miałam cię zabić normalnie. Teraz urwę wszystkie twoje kończyny, przyszyję je i znowu powyrywam! - krzyknęła.
 Patrick złapał ją za ramiona.
- Już mnie zabiłaś.
 Przekrzywiła głowę jak młody, ciekawy czegoś pies.
- Jak? - zapytała.
- Zabiłaś mnie wtedy w tej grze, pamiętasz?
 Wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Uwielbiała przyjaciela za wszystko. Był odpowiednikiem najlepszej przyjaciółki. Tyle, że w męskim wydaniu.
- Wiesz co, to było ,,Grzybobranie"! - zawołała, kiedy trochę już się uspokoiła.
- Strąciłaś mój pionek z planszy! - odparł delikatnie zły Patrick.
 Annabel znowu zaczęła się histerycznie śmiać. Pewnie dla przechodnia byliby słodką parą, która nie ma przed sobą większej przyszłości. Jednak oni byli dla siebie... trudno opisać kim właściwie byli dla siebie. Oboje dobrze wiedzieli, że gdyby zabrakło jednego z nich - umarliby. Byli od siebie uzależnieni. Byli za bardzo zaślepieni braterską miłością do siebie, żeby zwracać uwagę na różne rzeczy. Ich relacje były niesamowite. Przekroczyły wszelkie granice. Fakt, że jeszcze byli w stanie ze sobą wytrzymać 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, był zadziwiający. Była to jednak nadal braterska miłość. W Annabel dopiero kiełkowało prawdziwe uczucie, a dla Patricka dziewczyna nadal była siostrą. Bardzo bliską siostrą. 
***
- Dobrze, wiem, że podczas porwania była pani u swojej przyjaciółki. Liv Johnson, tak?
 Skinęła głową.
- Tak, przyjaźnimy się od kilku dni.
 Komisarz spojrzał na nią podejrzliwie, ale nic nie powiedział.
- Jedziemy dalej. Czy mogłaby pani powiedzieć coś o wrogach swojego... ekhem... przyjaciela?
- Brata - poprawiła go odruchowo. - Był dla mnie raczej jak brat, nie przyjaciel. Ale wrogów miał wyjątkowo mało. Zdawało mi się, że nawet nie miał ani jednego. Przynajmniej nic mi nie mówił.
- A może wspominał coś o jakichś podejrzanych sytuacjach?
 Pokręciła gwałtownie głową.
- Żadnych dziwnych zdarzeń?
- Żadnych - zaprzeczyła twardo.
- A może jacyś inni przyjaciele?
 Zastanowiła się przez chwilę.
- Właściwie, zdawało mi się, że ma tylko mnie. Jego pozycja w szkole była dość... mało stabilna. Teraz, w wakacje, nie spotykał się z nikim. Za miesiąc mieliśmy wyjechać razem na tydzień do Brazylii. 
 Komisarz pokiwał głową.
- Myślę, że możemy zakończyć przesłuchanie. A ty co myślisz, Senneville? - zapytał młodego policjanta.
- To wszystko - zgodził się ze swoim przełożonym.
- W takim razie dziękujemy, panienko Hegson. Prosiłbym tylko, aby nie opuszczała pani kraju póki sprawa się nie rozwiąże, dobrze? A za te bilety do Brazylii to my pani oddamy.
 Komisarz podszedł do niej i podał rękę. Annabel wsparła się na niej i powoli wstała. Wyszła z pokoju przesłuchań.
- Uważaj, będą te same pytania co zawsze - prychnęła przechodząc obok macochy.
- Ann - syknęła. 
- No co? Tylko tak ostrzegam. - Uśmiechnęła się drwiąco i usiadła w poczekalni.
 Od kilku dni jej życie waliło się. Czuła się jakby spadała z klifu. Każdego dnia była bliżej dna. Nie czekała aż ktoś ją uratuje. Tylko Patrick mógł to zrobić, a teraz go nie było. Bez niego nie było dla niej ratunku.
****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ
I witam Was w tą piękną wielkanocxD.
Jak Wam smakowało śniadanie? Co dostaliście? Ja dostałam super puszysty kocyk, podusię (*o*), dwa ekstra długopisy, słodycze i trzy książki (łącznie mają prawie 800 stron), a za chwilę jadę jeszcze do cioci i wujkaxd.
Tak ogólnie to bonus nawet mi się podoba;). Tylko tak trochę za krótki:/.
To tyle ode mnie.
Pa!:*
~Vanill

2 komentarze:

  1. Super <3 Wybacz, że komentuję tak późno, ale matko, ile nauki! Chcę poprawić ocenę z histy (wychodzi mi 3/4 ;c ) dlatego muszę się przykładać. Z maty mam 4/5 a chcę mieć 5 więc też wypadałoby się zgłosić do odpowiedzi czy cuś.. .Ale ostatnio pisałam klasówkę i coś tak przeczuwam że dostanę conajmniej 5 ! ♥
    Wracając do bonusu... Żal mi i Patricka, i Ann. Takie piękne wspomnienia, a nic im nie zostało... Nie umiem pisać takich długich komów jak ty, więc pozostaje mi tylko dodać uniwersalny tekst na koniec,czyli...
    CZEKAM NA NEXT ;*

    PS. U mnie jest już 77 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne, kochana.
    Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności.
    Jesteś genialna.
    Gdybym miała ocenić twój talent w skali od 1-10, dałabym ci 52444 :***
    Kocham całą ciebie i czekam z niecierpliwością na kolejną część.
    PS. Aktywowałam http://amor-en-vivo.blogspot.com/. Nwm czy pamiętasz tego bloga xD
    Ally <333

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Przyjmuję pochwały jak i konstruktywną krytykę, dzięki, której mogę poprawić się w pisaniu:)