niedziela, 27 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ XIII ~ Źle, źle i jeszcze raz źle.

Dla Ally. Za to, że aktywowała najlepszego bloga we wszechświecie ღ.
Miłość wy­wodzi się z ser­ca, lecz ser­ce jest tyl­ko jej symbolem.
*ANNABEL*
 Jechały już kilka godzin. Prowadziła Liv - bo jakżeby inaczej! - a ona drzemała, patrzyła się na pojedyncze drzewa i rozmyślała. Rozmyślała, co by było, gdyby nigdy nie porwano Patricka. Może byliby już nawet parą? Równie dobrze mogliby się do siebie nie odzywać...
 - Ann, jesteśmy. - Liv szturchnęła ją w ramię.
 Dziewczyna powoli oderwała oczy od szyby i przeciągnęła się. Leniwie otworzyła drzwi samochodu, po czym wyskoczyła na parking. Spojrzała w stronę wysokiego budynku, w całości zbudowanego ze szkła. Odbijał promienie słońca, tworząc przez to wokół swojej iglicy jaśniejącą aureolę, która z każdą chwilą stawała się jakby piękniejsza oraz jaśniejsza. U podnóża za to biegła rzeczka, wyglądająca jak płynna stal.
 - Livi, jesteś pewna, że to tu? - zapytała olśniona efektem.
 Przyjaciółka spojrzała w górę; w jej oczach pojawiły się iskierki.
 - Tak. Myślę, że tutaj dowiemy się co nieco - mruknęła i ruszyła w stronę drzwi wejściowych.
 Annabel pobiegła za dziewczyną. Starała się nie potknąć o rozwiązane sznurowadła butów, ale, jak zwykle, już po chwili leżała jak długa kilka metrów za Liv.
 - Ann - westchnęła gwiazda podając jej rękę - musisz trochę bardziej uważać. Niech chociaż jedna z nas nie potyka się na płaskiej drodze - zaśmiała się.
 - Dobra, wchodzimy? - zapytała zawiązując sznurówki.
 Aktorka skinęła głową i pchnęła drzwi do firmy R.E.M.A.D.C.O.
 Od razu w oczy rzuciła się recepcja; biurko w kolorze mahoniu, kilka kolorowych flamastrów w pojemniku na ołówki i komputer, za którym siedziała jakaś blondynka zaśmiewając się co jakiś czas.
 - Ymm... Dzień dobry - zaczęła Liv - chciałybyśmy spotkać się z pani szefową.
 Blondynka zmierzyła ich wzrokiem.
 - Potomkowie wrogów mojej szefowej nie są mile widziani - westchnęła, wcisnęła jakiś guzik, a potem dla Annabel zapanowała ciemność...
*LOGAN*
 - Jak to ich nie ma? - jęknął. 
 Vincent wzruszył ramionami.
 - Unikają cię - wydusił powstrzymując śmiech.
 Warknął coś pod nosem i ruszył z powrotem do samochodu. Jak nie ma ich tu - będą, gdzie indziej. A jeżeli menadżer nie chce mu pomóc - trudno. Poszuka na własną rękę. Nie ważne nawet jak je namierzy! Odnajdzie je i powiem im to, co zamierzał. Nie może przecież dopuścić, żeby Liv wiecznie na niego się gniewała. Zwłaszcza... Annabel. Nie wiedział co się z nim dzieje. Jedna, mała, trochę ostra osóbka, a zawróciła w jego głowie. Była jak ogień. Była niebezpieczna. A on lubił niebezpieczeństwo.

*PATRICK*
 Został obudzony o godzinie ósmej rano. Właściwie ,,obudzony" to złe słowo. Raczej Tatiana chwyciła go za nogi i zawlokła do jakiejś piwnicy. 
 - Powiesz, gdzie ona mieszka? - zapytał Matthew ze stoickim spokojem.
 Przez ostatnie godziny, Patrick zauważył, jak odmienne są charaktery dwóch wspólników. 
 Matthew - opanowany, do każdego pytania przystępuje bez ogródek i zbędnych ozdobników.
 Tatiana - chętnie rzuciłaby mu się do gardła, pocięła go na kawałki, a potem dopiero przesłuchała.
 - Oj, Matt. Nie możemy go zabić teraz? Przecież nic nie powie - jęknęła dziewczyna.
 - Tati, nie można być niecierpliwym. Proszę, usiądź, opanuj się, spokojnie. 
 Tatiana chciała zaprotestować, ale wspólnik powalił ją na ziemię, jednym, zgrabnym ruchem.
 - No, a teraz grzecznie usiądź pod ścianą - powtórzył Matthew.
 Jego spokój zaczynał denerwować Patricka. Przerażał go nawet bardziej niż energiczna Tatiana. Wyglądał na człowieka, który strzeliłby mu kulką w łeb, i nawet przy tym nie mrugnął.
 - Skoro, możemy wreszcie porozmawiać - mężczyzna zwrócił się do Patricka z gadzim uśmiechem - powiedz mi, gdzie ostatnio widziałeś swoją 'przyjaciółkę'.
 Chłopak pokręcił głową.
 - Nie wiem, po co tu jestem - warknął.
 Matthew westchnął.
 - Powiesz - dowiesz się. 
 Patrick zastanowił się. Nie miał wielu możliwości. Ucieczka nie wchodziła w grę, okłamanie wspólników tym bardziej. Ewentualnie mógł się wykazać heroizmem i udawać, że jest niemową. Tak... To było jedyne słuszne rozwiązanie...
 - Nic nie wiem - mruknął. - Annabel ostatnio nic mi nie mówi.
 Matthew pochylił się nad stronę w jego stronę. 
 ,, No tu już po mnie" przemknęło mu przez głowę.
 - Sądzisz, że jestem głupi? Obserwowaliśmy cię trochę czasu. Owszem, lepiej byłoby porwać twoją przyjaciółkę. Albo Liv. Ty też jednak trochę nam się przydasz.
 - Chcecie okupu? - wydusił przez ściśnięte gardło. - Nie dostaniecie dużo, bo...
 - Tu chodzi o coś innego. Chodzi o informacje - warknęła Tatiana spod ściany. 
 Wspólnik zabił ją spojrzeniem. Umilkła.
 - Mogę wracać do domu? - zapytał nieśmiało. 
 - Wypuścimy cię. Wystarczy, że podasz jedną, jedyną informację. Chodzi nam o adres Liv - wypowiedział imię dziewczyny z taką pogardą, że przez ciało Patricka przeszedł dreszcz. 
 Spojrzał w zimne niczym lody Antarktydy oczy Matthew. Wydawało mu się, że przeszywają go na wskroś, zaglądają w najgłębsze zakamarki jego umysłu. Wszystko, byle tylko wydusić z niego głupi adres.
 Wyprostował się, a z jego ust wypłynęło zdanie, którego nigdy sam by nie wypowiedział:
 - Nic wam nie powiem. 
****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ
Łiiii!
JestemxD.
Wybaczcie to opóźnienie, bo rozdział powinien być w piątek, ale po prostu oszalałam na punkcie ,,Niezgodnej". Wczoraj kupiłam też sobie drugą część i po prostu tak się na nią rzuciłam, że zapomniałam napisać jakąkolwiek notkę:p.
Rozdział jest... beznadziejny i krótki. Głównie przez to, że straciłam wenę i nie miałam za dużo czasu xd. 
Ze spraw organizacyjnych, to planuję nowy nagłówek, bo ten jest makabryczny:p.
Dobra, to tyle ode mnie:D.
Hej!:*
~Van

1 komentarz:

  1. Genialny <3 Ciekawi mnie ,co się stało z Annabell ,że jej pociemniało w oczach ... Zemdlała ? Pewnie ta głupia przy recepcji coś im zrobiła... Szkoda mi wszystkich, oprócz Logana. NIGDY się do niego nie przekonam ;p W ogóle mam nadzieję, że Patrick nic nie wypapla i wyjdzie z tego cało :)
    Czekam na next ! ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Przyjmuję pochwały jak i konstruktywną krytykę, dzięki, której mogę poprawić się w pisaniu:)