środa, 12 lutego 2014

One part 1~ Nie opuszczaj mnie. Jeszcze nie.

Kliknijcie na gif'a;)
http://www.youtube.com/watch?v=HEValZuFYRU

- Frances! Idziesz?- zawołała moja najlepsza przyjaciółka Corrie.
- Już!- odpowiedziałam.
Szybko spakowałam ostatnie rzeczy do torby i opuściłam szatnię. 
- Nareszcie! Myślałam, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz- mruknęła dziewczyna.
- Ojej. Przepraszam! Ale chyba mam prawo się przebrać w więcej niż 3 minuty?- zapytałam retorycznie.
- Mogłam już iść i zostawić cię samą- zauważyła moja przyjaciółka i uśmiechnęła się zwycięsko.
- Pamiętaj jednak, że jeżeli nie pójdę z tobą na urodziny twojego brata to sama zaśpiewasz czterolatkom ,,Sto lat!" przebrana w durny kostium. I to co najmniej kilka razy- przestrzegłam ją.
Corrie zdrętwiała i przeszyła mnie wzrokiem.
- Wygrałaś tę rundę- mruknęła.
- Ja zawsze wygrywam- dodałam tryumfalnie, po czym opuściłam budynek szkoły tanecznej.
- Czekaj!- Przyjaciółka wybiegła za mną z budynku.
- Ja na ciebie zawsze czekam- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę przejścia dla pieszych. 
- Ej, ale przyjdziesz na urodziny Brada?- zapytała niepewnie Corrie.
- No oczywiście- zapewniłam ją.
- To dobrze. Nie mogłabym znieść myśli, że muszę śpiewać głupie ,,Sto lat!" ze dwadzieścia razy! I to sama- jęknęła.
- Ale tak nie jest.- Poklepałam ją po ramieniu.- Właściwie... Dlaczego twój brat i jego koledzy tak lubią tego słuchać?- zdziwiłam się.
- No cóż... To chyba takie melodyjne i w ogóle. Ale jeżeli pytasz konkretnie o mojego brata to on po prostu lubi patrzeć jak cierpię życząc mu, by żył sto lat.
Zachichotałam.
- On ma tylko cztery lata. Jest taki słodziutki! Nie rozumie tego, że go nienawidzisz.
- Pff! On to wie!
Wywróciłam oczami. Jak Corrie coś sobie ubzdurała to nie można było odciągnąć jej od własnej teorii.
Zauważyłam kontem oka, że zmieniło się już światło i można było już przejść. 
- Zielone!- krzyknęłam, po czym wybiegłam na ulicę.
Mało brakowało, a kierowca granatowego volvo miałby na sumieniu dwie nastolatki. Ale koniec końców, skończyło się tylko na kłótni.
- Przepraszam- powtórzyłam już po raz szósty.
- No kurde, wbiegacie mi pod koła! Nie rozumiem jak takie idiotki jak wy jeszcze żyjecie!
- Było dla pana czerwona, a pan się nie zatrzymał- do rozmowy wtrąciła się Corrie.
- No, ale...- kierowca chciał chyba coś powiedzieć, ale nie mógł nic z siebie wydusić.- A idźcie do diabła!- Machnął ręką i odjechał.
- Nawzajem- burknęłam.

- Ty, a wiesz kiedy, tylko tak mniej więcej, przyjdzie twój brat!- krzyknęłam na Corrie.
- Frances, ile razy mam ci powtarzać, że nie wiem! Miał wrócić z przedszkola ponad godzinę temu- niepokoiła się przyjaciółka, cały czas zerkając na ekran komórki.
- Siedzimy przebrane w jakieś stroje pawi i ty mi mówisz, że nie wiesz gdzie oni są!
- No cóż... Przynajmniej mamy mnóstwo babeczek czekoladowych dla siebie- oznajmiła i sięgnęła po jedną z nich. Jednak ja wytrąciłam ją jej z ręki przez co słodkość wylądowała na podłodze.
- Ej!- oburzyła się Corrie.
- Nie jedz ich! Są twojego brata! A tak poza tym miałam się spotkać za dwadzieścia minut z Colinem- powiedziałam niecierpliwiąc się.
- Patrz na plusy! Przynajmniej wyglądasz prześlicznie w tej białej sukience z niebieskimi piórami- bąknęła.
- Właściwie dlaczego miałyśmy się w to przebrać?- zapytałam.
- Yyy... Tak jakby miałam układ z bratem. Ja wybieram nasz ubiór, ale za to śpiewam z tobą na jego urodzinach.
- Corrie!- wrzasnęłam na nią.
- No co? Po prostu musiałam wcisnąć cię w tą przepiękną sukienkę. 
- Nie przeczę, że jest ładna. Ale wkrótce mam spotkanie z Colinem i pewnie się spóźnię!
- Spokojnie... Zaprosiłam go na te urodziny- powiedziała z głupim uśmiechem.
- Ale to nie to samo Corrie- jęknęłam. 
- Właściwie to po co mieliście się spotkać?- spytała.
- Jesteśmy razem. Nie mogę chodzić z nim na randki?
- To coś mi umknęło. Nic mi o tym nie mówiłaś.
Stanęłam jak wryta.
- Ja, ja, jak to?- jąkałam się.
- Tak to. Nie mówiłaś, ale skoro już o tym wiem to gratuluję! Jak długo jesteście razem? Dwa dni? Od rana? Godzinę? Pół?- pytała.
- Tydzień- mruknęłam.
- JESTEŚCIE PARĄ OD TYGODNIA I JA O TYM NIE WIEM?!- krzyknęła Corrie.
- Byłam pewna, że już mówiłam- tłumaczyłam się.
W tym momencie przerwał nam dzwonek do drzwi. Moja przyjaciółka pognała otworzyć. 
- Cześć Brad! Wszystkiego najlepszego! Kevin, jak miło cię widzieć! Cześć Tom, Justin, Flynn, ciebie nie znam, ciebie też nie kojarzę... Hej Philip!- Słyszałam jak wita gości swojego braciszka.
Usiadłam na kanapie i czekałam na kilku czterolatków, którzy wejdą do salonu i cicho usiądą na specjalnie uszykowanych krzesełkach. Zamiast tego zobaczyłam z dwadzieścia dzieciaków, które siadły na podłodze i zaczęły głośno krzyczeć, obrzucając się klockami.
- Cicho! Cisza! Ciszej!- Starałam się ich przekrzyczeć.
- Halo!!! Słuchajcie się Frances!- krzyknął Colin na co wszystkie dzieci ucichły.
Spojrzałam na niego.
- Co tu robisz?- zapytałam.
- Po prostu kocham cię.
- A ja ciebie, ale jak to zrobiłeś?
- Nie wiem. Samo wychodzi.- Puścił mi oczko na co się zarumieniłam.
- Fran!- szepnęła Corrie i pokazała mi ręką żebym do niej podeszła. 
Zrobiłam o co prosiła.
- Śpiewamy za chwilę- oznajmiła.
- Okej.
Poprawiłam włosy, wyprostowałam sukienkę i wyszłam za przyjaciółką do salonu.
- Cześć, dzisiaj zaśpiewamy specjalne ,,Sto lat!" dla Brada- powiedziała z udawanym entuzjazmem. Z radia zaczęła lecieć melodia.
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!- rozpoczęłam.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!- kontynuowała Corrie.
- Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam!- śpiewałam.
- Niech żyje nam!!!- zakończyła moja przyjaciółka.
Na sali dzieci zaczęły krzyczeć i wiwatować.
- Dziękuję, dziękuję. Nie zaśpiewamy już. To tyle. Do widzenia, dobranoc i wesołych...urodzin!- krzyknęłam i pędem zbiegłam ze sceny.
- Mogłyśmy jeszcze zatańczyć- zauważyła Corrie.
- Nie. Nie będę przed nimi się wysilać- syknęłam.- Gdzie mogę się przebrać?
- Łazienka po prawej- mruknęła moja przyjaciółka.
Ruszyłam do miejsca, które wskazała. Przebrałam się w czerwoną sukienkę i zamszowe, czarne koturny bez palca, po czym wyszłam z łazienki trzymając w ręce białą sukienkę.
- Masz- oddałam mój ,,kostium" Corrie.
- Na pewno nie zostaniesz na urodzinach?- spytała.
- Dziękuję, idę z Colinem na randkę- oznajmiłam, po czym uścisnęłam przyjaciółkę na pożegnanie. 
Wyszłam przed jej dom, gdzie czekał już na mnie chłopak.
- Idziemy?- zapytał.
W odpowiedzi pocałowałam go w policzek.
Colin się uśmiechnął i ruszyliśmy w stronę parku.
****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****
Cześć!
Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszą częścią one part'a. Następna będzie najprawdopodobniej w weekend C;.
Co do niego samego to nie mam zdania. Cóż... Mogłam napisać o wieeele gorzej. I dodatkowo jest krótki [na pewno krótszy niż druga część], ale to takie wprowadzenie. Dlatego też jest taki mierny. Chciałam w nim tylko przekazać, że Frances i Colin są razem, a Corrie to najlepsza przyjaciółka głównej bohaterki. Tak czy siak- opinię zostawiam Wam.
A tak właściwie co u Was?
U mnie dobrze tylko muszę przeczytać ,,W 80 dni dookoła świata", a to nie jest lekka lektura :c. Ale okej, dam radę:D. 
To chyba tyle na dzisiaj. 
Do weekendu [pewnie]!
~ღ~Vanill~ღ~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Przyjmuję pochwały jak i konstruktywną krytykę, dzięki, której mogę poprawić się w pisaniu:)