piątek, 30 maja 2014

ROZDZIAŁ XVIII~ Zapisane w gwiazdach.


Zakochanie to tylko reakcja chemiczna. Przywiązanie to już co innego. 
*ANNABEL*
Nadal nie mogła uwierzyć w wyznanie Logana. Owszem, czuła, że coś ją do niego przyciąga, ale, żeby od razu nie umieć bez siebie żyć? Delikatne przegięcie. W końcu 
 Zagryzła wargę i zaczęła skubać skórki przy paznokciach. Bardzo ją zdenerwował, to prawda, lecz nadal miał w sobie to coś. 
 - Jestem głupia - jęknęła. - Wywaliłam go za drzwi właściwie bez powodu - mruknęła.
 - No wiem. - Logan zajrzał do pokoju z szelmowskim uśmiechem na twarzy. - Sorry, podsłuchiwałem - wyjaśnił widząc jej zdziwioną minę. Po chwili jednak spoważniał, wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. - Annabel, przepraszam za to wszystko. Ja... Ja nie panowałem nad sobą, wybacz. Wiem, że teraz pomyślisz o mnie nie wiadomo co, ale...
 - Stop - przerwała mu. - Nie powinnam tak reagować. Po prostu... Coś mnie do ciebie naprawdę przyciąga. I... moglibyśmy spróbować, kiedy to wszystko się skończy - wymamrotała.
 Twarz Logana rozjaśnił uśmiech.
 - Jasne, bardzo chętnie, Ann. A teraz powiedz mi jeszcze coś o Liv skoro chcemy ich odnaleźć.
 - Czyli mogę iść?
 Logan spochmurniał, ale uśmiech nadal nie znikał.
 - Bez ciebie nie dam sobie rady.
 Annabel zarumieniła się. Rzadko mówiono jej coś takiego. Uważano ją raczej za piąte koło u wozu, zbędną osobę w zespole. Była ładna, to tyle. Nikt nie podziwiał jej za rozum. A tak naprawdę to miała ogromny potencjał, wielki iloraz inteligencji, była g e n i u s z e m. Tylko nikt, cholera, jej nie doceniał. I tu nagle... BUM! Logan ją wreszcie zauważył.
 Uśmiechnęła się.
 - Ja sobie bez ciebie też nie dam.

*LIV*
Ona krzyczała. On wrzeszczał. Tatiana biła go bez litości.
 - Przestań! - krzyknęła połykając łzy.
 Rosjanka podniosła na nią wzrok i warknęła coś pod nosem.
 - Stul dziób - wycedziła przez zęby.
 Liv na chwilę przestała szlochać, ale już po chwili znowu zaczęła krzyczeć, a wrzask narastał z przemocą Tatiany.
 - Przestań! - powtórzyła, tym razem wpadała już w histerię.
 Kobieta przestała i podniosła na Lilianę wzrok. W jej kobaltowych, mroźnych oczach opatulonych zasłoną z długich, czarnych jak bazalt rzęs malowało się zło oraz uczucie, którego najmniej można się było tam spodziewać: strach. Strach pomieszany ze złością dawał okropną mieszankę. Nie dawało się odczytać do końca wszystkich jej uczuć, a co za tym idzie - zrozumieć jej. Liv uważała, że to najgorsze, co może być - brak zrozumienia.
 - Przestań wrzeszczeć to może go puszczę - warknęła Tatiana.
 Dziewczyna zamilkła.
 - Dobrze. - Kobieta odeszła od Patricka i podeszła do niej. - Tak dobrze. - Już się odwracała, ale nagle coś wymyśliła. - Zawrzyjmy układ. Ty pójdziesz bez opierania się, a ja puszczę chłopaka wolno.
 Liv spojrzała na przyjaciela z bólem. Nie mogła pozwolić, żeby coś mu się stało, zwłaszcza po tym, co przeszedł. Nie mogła. Tu chodziło o nią, nie o niego, Annabel, czy kogokolwiek innego. To o n a jest prawnuczką Poirota, to ona ściągnęła na nich wszystkich niebezpieczeństwo, to przez nią porwali Patricka i to przez nią Ann jest teraz w szpitalu. Jest jedną, wielką kupką nieszczęścia, która ściąga pecha na wszystkich dookoła.
 Nie trzeba było się długo zastanawiać nad decyzją. Przecież wreszcie może odkupić swoje winy. Może sprawić, żeby Patrick wyszedł z tego cało. Tylko... Ona go teraz potrzebowała jak nigdy do tej pory. Potrzebowała wsparcia, potrzebowała jego ramienia, potrzebowała jego miłości. Nie! Nie może tak myśleć. To nazbyt samolubne. Zresztą, tej decyzji nic nie zmieni.
 - Pójdę. - Głos drżał jej aż za bardzo. - A ty puść Patricka.
 - Mądra decyzja. - Tatiana uśmiechnęła się drwiąco. - To chodź, pójdziemy, porozmawiamy, a potem odpowiednio ukarzemy.
 Liv, delikatna popchnięta przez Rosjankę, podeszła do drzwi. Jednak za nim wyszła, obejrzała się po raz ostatni na Patricka. Może jej się wydawało, ale zobaczyła błagalny wzrok chłopaka i usłyszała jego cichy głos:
 - Livi, nie.
 Odetchnęła głęboko i wyszła. Klamka zapadła. Nie odwoła teraz swojej decyzji.

*LOGAN*
Teraz w prawo - instruowała go Annabel, która cudem została wypisana ze szpitala. Właściwie to uciekła, ale cóż... To dla wyższego dobra.
 - Dobra. - Włączył kierunkowskaz, po czym skręcił w odpowiednią stronę.
 Znaleźli się teraz na polnej dróżce. Takiej, jakich pełno we francuskich wsiach. O bok samochodu ocierały się kwiaty lawendy, z dala słychać było odgłosy wydawane przez zwierzęta gospodarcze, a zachodzące słońce barwiło niebo na kolor pomarańczy.
 Annabel widocznie walczyła z ziewnięciem na miejscu obok Logana. Starała się nadal spoglądać na mapę, którą dał im Vincent ze słowami: ,, Dacie sobie radę. Powinni być około 100 km. na południe". Na szczęście udało mu się jakoś namierzyć czip, który znajdował się w naszyjniku Liv, podarowanym jej przez ojca. 
 - Zdrzemnij się - powiedział poprawiając okulary przeciwsłoneczne.
 Annabel pokręciła głową.
 - Dziękuję, nie jestem - ziewnięcie - zmęczona.
 - Ann... - zaczął - proszę cię. 
  Przez chwilę nie odzywała się.
 - Zjedź na pobocze - rozkazała.
 Logan, co prawda zdziwiony, wykonał polecenie przyjaciółki. Zatrzymał samochód, a potem odwrócił się w jej stronę. Napawał się jej czekoladowymi włosami, cudownymi oczami, w których odbijał się zachód słońca oraz delikatnymi malinowymi ustami.
 - O co chodzi? - zapytał.
 - Jesteśmy sobie zapisani w gwiazdach, wiesz? - zapytała miękko. 
 Uśmiechnął się i otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz dziewczyna mu na to nie pozwoliła. Powoli zbliżyła się do niego, a potem złączyła ich usta w namiętnym pocałunku.
****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****
 Heeej!:D
Założę się, że nie tego się spodziewaliście, ale... trudno:p.
Cóż... Na rozdział nie miałam weny dlatego taki krótki:/. Co do jego treści to trochę dziwna, ale jestem zadowolona.
Jak widzicie wygląd bloga uległ zmianie. Pewnie zgadliście, że to przez nowe opowiadanie, które zbliża się dużymi krokami? Nie? To szkoda, bo Wam to właśnie powiedziałam;)xD.
Tak właściwie to co u Was? Jakie macie oceny na koniec roku? Ja - na szczęście - bardzo dobre, więc nie mam co się przejmować :p.
To tyle.
Cześć!:*
ROZDZIAŁ XIX JUŻ W ŚRODĘ!:3
~Vanill

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Przyjmuję pochwały jak i konstruktywną krytykę, dzięki, której mogę poprawić się w pisaniu:)