sobota, 17 maja 2014

ROZDZIAŁ XV ~ Stracić wolność.

Mo­ja dusza jest błyszczącą gwiazdą płynących łez.
Co od­kry­je drżąca roz­pacz do­tykając tajemnicy? 
*LIV*
Czuła się bezbronna. Siedząc na tylnym siedzeniu samochodu wroga była na przegranej pozycji. Zwłaszcza, że nie mogła chodzić, a szyby zasłonięte były czarnym, grubym materiałem.
 Westchnęła przeczesując palcami splątane włosy. Właśnie straciła wolność.
 - Hej. - Ktoś szturchnął ją w ramię. Podniosła wzrok i zobaczył smukłą twarz Patricka. - Chciałem ci tylko podziękować - mruknął.
 - Ech... Nie masz za co. Właściwie to powinna cię przeprosić, bo nadal tu siedzisz - westchnęła.
 Chłopak pokazał jej sino-białe nadgarstki.
 - Dzięki tobie zdjęli mi te durne nadgarstki. A to już coś. - Uśmiechnął się.
 - Spoko. - Również wymusiła blady uśmiech. - Wiesz, dokąd nas wiozą? I co jest z Annabel?
 Patrick spoważniał na twarzy.
 - Chciałbym powiedzieć, że Ann nic nie będzie, ale to kłamstwo - zaczął. - Widziałem ją. Ma kilka dosyć poważnych ran. Straciła dużo krwi. Obawiam się, choć może niesłusznie, bo nie jestem lekarzem, że może mieć niedowład kończyn. - Schował twarz w dłoniach i zaczął cicho łkać.
 - Ej - poklepała go po ramieniu - ważne, że przynajmniej żyje.
 Podniósł na nią lazurowe oczy. Kiedy zaczęła się w nie wpatrywać - odpłynęła. Wydawało jej się, iż przenoszą ją do innego świata. Z dala od kłamstw, bólu i cierpienia.
 - Powiedz, jak znajdujesz w sobie tą całą siłę? - zapytał cicho przywracając ją do rzeczywistości.
 Wzruszyła ramionami i spuściła głowę starając się ukryć łzy.
 - Moja mama nie żyje. I tak nie mam już co stracić.

*PATRICK*
Zawsze podziwiał ją za umiejętności aktorskie, zdolność adaptacji, odgrywaną rolę zakochanej Alice. Nie sądził, że jeden człowiek może być dwoma różnymi osobami. Nigdy nie przyszło mu do głowy, iż Liv może diametralnie różnić się od swojej bohaterki. Na jego oczach czuła, troskliwa, uśmiechnięta Alice zmieniła się w ratującą wszystkim bohaterkę, której życie nie oszczędzało.
 - Możecie mi łaskawie powiedzieć, ile jeszcze będziemy jechać? - po raz kolejny usłyszał to samo pytanie ze strony Liliany.
 - Zamknij się - warknął w odpowiedzi Matthew.
 - Słuchajcie, i tak powiem wam wszystko to, co wiem. Dlaczego, więc nie możecie się ze mną podzielić tą nieistotną informacją?
 - Zamknij jadaczkę - powtórzyła jak echo Tatiana.
 Chociaż było ciemno doskonale widział ściągnięte brwi oraz przerażone oczy Liv. Miał ogromną ochotę szepnąć jej jakieś uspokajające słowo, ale bardzo dobrze wiedział, że są w naprawdę beznadziejnej sytuacji i nic ich nie uratuje.
 - To powiedzcie chociaż co z Annabel - zażądała łamiącym się ze strachu głosem. 
 - Mała będzie żyć. A teraz siedźcie cicho! - odwrzasnęła po chwili ciszy Tatiana.
 - Tati, spokojnie. Nie możesz ich zdenerwować - mruknął do niej Matthew.
 Wspólnicy i więźnie byli oddzieleni od siebie przyciemnianą szybką zasłoniętą - tą samą co szyby - kotarą, ale Patrick mógł przysiąc, że w tej chwili mężczyzny złapał dziewczynę za rękę. Zresztą, już od kilku dni ta dwójka dziwnie zachowywała się w swoim towarzystwie. Tatiana była mniej wybuchowa na przesłuchaniach, Matthew ciągle je nie uciszał, zrobiło się jakby spokojniej. Czasami nawet widział jak ten próbuje objąć ją ramieniem albo jak ona chce chwycić go za rękę. A kiedy kilka godzin temu planowali na szybko tę akcję, wydawało się, że czują się swobodnie w towarzystwie drugiej osoby. Cała niezręczna atmosfera z jaką wcześniej prowadzili - również te nikczemne - rozmowy zniknęła. Tylko co spowodowało taki nagły obrót spraw? Czy oni czasami...? Nie, to nierealne! Oni mieliby się pocałować? I to w takim momencie?! Patrick od razu odrzucił od siebie tę myśl. To byłoby co najmniej bardzo dziwne! I, chociaż wytłumaczyłoby to wiele sytuacji, również niemożliwe
 - Wasza przyjaciółka przeżyje, ale jak najszybciej powinna dostać się do szpitala. - Z rozmyślań wyrwał go chrapliwy głos Matthew. - Jak nie będziecie wiecznie o coś pytać - dojedziemy tam za pięć minut. A teraz morda!
 - Pięć minut? - jęknęła Liv zwracając się do Patricka. - To gdzie ona teraz jest? - dodała szeptem.
 Zaniepokojony spojrzał w stronę bagażnika. Czyżby to tam była teraz jego bliska przyjaciółka?
 Widać Liliana umiała czytać w jego myślach, bo zakryła sobie usta dłonią, a po jej policzku spłynęła srebrzysta łza.
 - Jak można tak kogoś potraktować? - wydusiła po kilku chwilach.
 Patrick pokręcił głową.
 - Nie wiem, Liv. Nie wiem.

*LOGAN*
- Liv, wiem, że się gniewasz, ale błagam odbierz - jęknął do słuchawki, kiedy po raz kolejny zamiast głosu Liv słyszał pocztę głosową.
 Próbował wszystkiego. Dzwonił, pisał SMS'y, siedział na trawniku przed jej domem - wszystko. I nadal nic. NIC! 
 Westchnął odgarniając włosy z czoła. Tak bardzo chciałby wiedzieć co z nią. I co z Annabel. Tak. O Annabel myślał w szczególnym sposób. Z szacunkiem, troską oraz miłością. Nie siostrzaną jak w przypadku Liv. Raczej taką prawdziwą, jaka rodzi się między chłopakiem a dziewczyną. Nie panował nad tym i to go wkurzało! Jak mógł ulec wdziękowi jakiejś dziewczyny? Cóż... Widocznie nikt nie chciał mu udzielić odpowiedzi na te pytania... A tak właściwie to nie było to jakieś znowu straszne. Bardzo miło było znowu się zakochać. Problem stanowił tylko Patrick. Widać było, że ta dwójka zna się od dawna, więc trudno byłoby ich rozdzielić. A najbardziej zależało mu na szczęściu Ann. 
 Westchnął. To było strasznie pogmatwane. Miał nadzieję, że wszystko się wyprostuje. Musiał tylko odnaleźć Liv, Annabel i z nimi porozmawiać. Tak... No to jest mały problem.
 - Muszę je znaleźć - warknął wstając.
 Chwycił skórzaną kurtkę i wybiegł ze swojego apartamentu. Wsiadł do pierwszej lepszej taksówki ignorując szalejące fanki, po czym kazał kierowcy jechać przed siebie. Podczas jazdy starał się dodzwonić do Vincenta, by uprzedzić go o swojej nieobecności, jednak menadżer nie dawał mu dojść do słowa, więc z tego zrezygnował, a potem próbował namierzyć telefon Liv dzięki GPS'owi, ale widocznie był poza zasięgiem.
 Mruknął pod nosem parę kąśliwych uwag odnośnie całej sytuacji i wbił wzrok w krajobraz za oknem. Nagle jego uwagę przykuł czarny samochód z zasłoniętymi oknami pod szpitalem oraz wysiadające z niego dwie osoby. Kazał zatrzymać się taksówkarzowi na parkingu z dala od tamtych ludzi, zapłacił za jazdę, a potem pobiegł w stronę budynku...
****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****
Cześć!
Na wstępie przepraszam za beznadziejną końcówkę :/ i za jednodniową obsuwę, ale nie miałam po prostu czasu:(.
Co do rozdziału to podoba mi się w nim wszystko oprócz perspektywy Logana. Tak, znowu mi nie wyszła! Cieszmy się z tego!:D.
Tak w ogóle to za pięć rozdziałów rozpoczynam nową historię!:). Mam już prolog, pierwszy rozdział i zaczynam pisać drugi. Wezmę się też za zwiastun i werbowanie aktorów 'odgrywających' rolę postaci nowego opowiadania. No i oczywiście wymyślić fabułę, bo nie mam dokładnego pomysłu xD.  Tak, moja logika jest naprawdę bardzo logiczna. Chwila... co?:p. To może ja już jestem się zamknę.
Okej, to tyle ode mnie. Do następnego!
Szesnastka pojawi się za tydzień w piątek:3.
~Vanill

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział <3
    Jak można tak potraktować osobe, a zwłaszcza taką jak Annabell ? Do bagażnika?Nie no, inteligenci z tych "porywaczy". .. . Ciekawe, czy Liv i Patrcik będą razem ... Ale raczej nie, bo Ann jest zakochana w Patricku... Końcówka nie jest beznadziejna, chociaż pisana z perspektywy Logana, a gościa nienawidzę .Mówiłam już to? :D Tak czy siak, cieszę się, że to właśnie ich odnalazł *_* Ciekawe, czy będzie na tyle mądry, żeby ich uratować, czy będzie głupi ... Idę czytać next ! ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Przyjmuję pochwały jak i konstruktywną krytykę, dzięki, której mogę poprawić się w pisaniu:)