Śmierć jest pierwszym stopniem do nieśmiertelności.
*ANNABEL*
Całując Logana czuła się jak w niebie. Wtedy po raz pierwszy poczuła, że to naprawdę może się dobrze skończyć.
Kiedy się od siebie odsunęli - nic nie mówili. Słychać było tylko ich przyspieszone oddechy, muczenie krów i wolne bicie serc.
- Dziękuję - odezwała się w końcu Annabel. - Dziękuję za tę krótką nieskończoność.
- Nie ma za co. - Logan wyszczerzył zęby. - Jak chcesz mogę dać ci miliony takich chwil - dodał już nieco ciszej.
Dziewczyna parsknęła krótkim śmiechem, ale już wkrótce spoważniała.
- Jedź, Logan. Musimy ich znaleźć.
Z twarzy nie zszedł mu uśmiech.
- Okej, pojadę. Ale prześpij się, przed nami ciężka noc. - Zapalił silnik.
- Dlaczego wszyscy chcą, żebym spała? Nie rozumiesz, że chcę ci pomóc?
- Jasne, lecz, wiesz, długa droga przed nami. Nikt się na ciebie nie pogniewa jeżeli utniesz sobie une courte sieste*.
Annabel uśmiechnęła się.
- Dzięki. W razie czego - obudź mnie. W końcu będziesz potrzebował nawigatora. - Mrugnęła do niego, po czym założyła ręce na klatce piersiowej i oparła się o fotel. Przymknęła oczy i starała się zasnąć. Wkrótce uśpiło ją miarowe terkotanie silnika, kołysanie samochodu oraz odgłosy zasypiającej francuskiej wsi połączonej z oddechem Logana.
*PATRICK*
Mógł tylko patrzeć jak Liv idzie na własną śmierć. Nie mógł nawet krzyczeć, czy protestować. Było to dla niego jak największa kara. Już nie mógł tego znieść. Kochał Liv, a jej śmierć zabiłby również jego. To ona skradła mu serce już kilkanaście lat temu. Teraz, to wszystko nie ma już sensu. Z nią świat nabiera kolorów. Bez niej jest tylko czarno-biały. Bez niej wszystko jest szare. Wszystko jest bezsensowne. Wszystko jest wyblakłe. Jego dusza jest w jej rękach. I już zdecydowała, co chce z nią zrobić. Zabierze ją ze sobą do nieba.
- Kocham cię, Liv. Za
wsze kochałem. I będę kochać, gdziekolwiek się teraz znajdę. Pamiętaj, pierwszy krok do wieczności to śmierć.
To mówiąc, wszystko zlało się dla niego w jedną, wielką pustkę. Właśnie zaliczył pierwszy stopień do nieśmiertelności.
*LIV*
Nie wyrywała Patricka z objęć Śmierci. Właściwie, to ją w pewnym stopniu uradowało. Pogrzeby są dla żywych. Trzeba się zastanowić, co czuje zmarły. A on teraz na pewno będzie szczęśliwszy. Zakończył właśnie cierpienie. Swoje cierpienie. Jej dopiero to rozpoczęło.
- Tatiano, chodźmy stąd najszybciej jak się da - wyszeptała odwracając szklane oczy w stronę kobiety.
- To życzenie mogę spełnić - zgodziła się po pewnym zawahaniu Rosjanka.
- A możesz mnie zabić teraz? - powiedziała jeszcze ciszej.
Tatiana głośno przełknęła ślinę.
- Nnie mogę.
- Przyznaję się! - krzyknęła i upadła na kolana. - A teraz błagam, błagam, błagam, zabij mnie! - prosiła.
Rosjanka z oporem wyciągnęła pistolet z kieszeni.
- Przepraszam - wymamrotała, a potem coś huknęło.
Ból. Pustka. Nicość.
- Jesteś! - krzyknął Patrick pomagając jej podnieść się z polany. - Co tak szybko? - Zmarszczył brwi.
- Nie mogłam żyć bez ciebie. A tak przynajmniej jesteśmy razem. I nikt nas nie rozdzieli. Już nigdy.
Patrick uśmiechnął się.
- Kocham cię, Liliano Vivienne Johnson.
- A ja ciebie, Patricku Wilkinsie - zaśmiała się Liv. - I kochałam cię od lat.
Złączyli usta w namiętnym pocałunku. Pocałunku wieczności. Spijała miłość z jego ust i czuła się z tym świetnie. Nareszcie znalazła drugą część swojej zbolałej duszy.
****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****
I znacie już pary finałowe. Jeszcze tylko dwa rozdziały:D.
Tak w ogóle to wszystko, co chcę dzisiaj napisać. Tak, tak krótko:p. Tak przy okazji - przepraszam za mega krótki, beznadziejny (?) rozdział:(. Wytłumaczenie - brak czasu:/.
Opinię dot. rozdziału zostawiam Wam:*❤.
Do Tiny:
Nie martw się o nic. Przeczytaj wszystko wtedy, kiedy będziesz miała czas. Nie musisz się niczym przejmować:*❤.
NASTĘPNY W PIĄTEK!:3
~Vanill♬ ❤♬
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz. Przyjmuję pochwały jak i konstruktywną krytykę, dzięki, której mogę poprawić się w pisaniu:)