piątek, 4 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ X~ Wiem, kto stoi za tym porwaniem.

Dedykowany mojej najlepszej przyjaciółceஜ۩۞. Za to, że ze mną wytrzymujesz, za to, że chcesz zabić bohatera mojej książki[xD] i za to, że mnie wspieraszღ:*.
Nie py­taj, czy przeszkadzasz.
Za­pytaj, jak bar­dzo jes­teś potrzebna. 
*ANNABEL*
 Martwiła się. Zresztą, kto by się nie martwił? Zniknął Patrick. Zniknęła jej nadzieja na normalne życie.
 Powoli patrzyła przez okno pokoju na padający deszcz. Od jej rozmowy z Liv minęły trzy dni. Od zaginięcia Patricka - 4320 nieznośnych minut. Minut, podczas których wyczekiwała na SMS czy telefon od Niego. Minut spędzonych w niepewności oraz strachu.
 ,, A co jeśli mu się coś stało?" myślała. Jednak zaraz wyzywała siebie od głupich idiotek, które martwią się jakąś błahostką. A potem minęła noc. I dzień. I noc. I dzień. I noc. A trzeci dzień również dobiegał końca.
 Westchnęła i powoli opuściła głowę. Nie chciała znowu patrzeć na ten sam nudny zachód słońca. Był piękny, owszem, ale tylko wtedy, kiedy był przy niej On. Kiedy mogła się w Niego wtulić i usłyszeć jakieś miłe słówko. Nie stało się tak już prawie przez cztery wieczory. Podczas każdego coś w niej pękało. Schylała głowę - jak teraz - i dawała upust emocjom poprzez płacz. Cierpiała. Nie trzeba być geniuszem, by to stwierdzić. Patrick nie był dla niej zwyczajnym kumplem. Był przyjacielem. Był opoką. Był jej bratem. Był jej miłością. Może i nie taką prawdziwą. Może trochę udawaną. W końcu, zakochała się w nim w podstawówce, więc nie za bardzo wiedziała czy może ufać szkolnemu uczuciu.
 Odgarnęła włosy z czoła i spojrzała przez okno. To co zawsze. Nic się nie zmieniło. Nic. Przynajmniej tak się wydawało normalnemu człowiekowi. Jednak ona codziennie traciła część siebie. Pewna cząsteczka jej serca odchodziła. Była pewna, że już nie wróci.
- Ann? - usłyszała niepewny głos jakiegoś chłopaka. Była pewna, że już go gdzieś słyszała.
 Odwróciła się w jego stronę. Zobaczyła 'chłopaka' jej przyjaciółki. Jedynej przyjaciółki.
- Hej, Logan - mruknęła. - O co chodzi?
- Ymm... No, Liv mówiła, że jak z tobą rozmawiała przez telefon to byłaś jakaś taka przygnębiona. Wpadłem zobaczyć czy jest już okej. - Na jego twarzy zawitał przelotny uśmiech.
- Dlaczego ty, a nie Liv? - zdziwiła się.
- Ech... Naprawdę chcesz, żebym ci opowiadał jak to było. Okazałem dobrą wolę, jakoś zdobyłem twój adres. Miałem nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.
 ,, Miałem nadzieję, że się zaprzyjaźnimy". Tak, już to gdzieś słyszała. Tak bardzo przypominał jej Patricka, że do jej oczu napłynęły kolejne łzy.
- Ffajnie. Zawsze mmarzyłam, żeżeby mieć dwwwie susuper gwiazdy za za przyprzyjaciół - odparła wymuszając uśmiech.
- Och... Czyli przyszedłem nie w porę? To raczej delikatna sprawa? - zmieszał się.
- Spoko, nie wiedziałeś. Nikt nie wie. - Wyjrzała przez okno.
- Czyli, ymmm, mam już sobie pójść? Bo wiesz, trochę jednak kosztowało mnie przekupienie taksówkarza, żeby dał mi twój adres, więc... 
 Zaśmiała się przez łzy. 
- Powiedz, dlaczego chcesz się ze mną przyjaźnić? - spytała.
- Przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. 
 Na jej twarzy zagościł blady uśmiech.
- Jesteś bardzo pozytywny - powiedziała. - Przypominasz mi tym...
 Przestała. Wybuchnęła płaczem, który zawsze starała się ukryć. Nienawidziła siebie za to, że jest taka słaba.
Nienawidziła tego, że nie może powstrzymać płaczu. Nienawidziła wszystkiego.
 Nagle poczuła jak ktoś obejmuje ją w talii.
- Ej, Ann. Nie płacz. Nie wiem co się stało, ale płacz niczego nie załatwi. Musisz być silna.
 Wtuliła się w Logana. Miała gdzieś to, że wygląda jak cyrkowiec i brudzi koszulę swojego znajomego rozmytym makijażem. Musiała się komuś wypłakać. Akurat tym razem, tym kimś był Logan.
- Wiesz co? Nienawidzę cię! To po prostu chwila słabości - załkała, jednak w jej tonie można było wyczuć, że naprawdę nie ma dużej ochoty, by spędzić z chłopakiem całe popołudnie.
- Dobra, jasne, rozumiem. Jest tylko jedna, jedyna rzecz. Liv mówiła, że jesteś na nią zła. Boi się pójść więc wyręczyłem ją. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
 Oderwała się od niego i otarła łzy. Trudno wyglądać groźnie w rozmytym makijażu, ale jej się udało.
- Nie jestem na nią zła - oznajmiła po chwili spokojnym tonem. - Jestem zła na ciebie. A teraz, z łaski swojej, wyjdź - warknęła.
 Logan, nadal zdziwiony nagłą zmianą decyzji Ann, ociągając się wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Kiedy miał już je otwierać, odwrócił się do Annabel.
- Jeszcze coś. Liv prosiła, żebyś do niej przyszła. Podobno odkryła coś w sprawie tego twojego Patricka - powiedział, po czym szybko wyszedł.
 Dziewczyna zerwała się z łóżka. Narzuciła na siebie jakąś bluzę, włosy szybko związała w luźną kitkę i wybiegła z domu. Makijaż nadal miała rozmazany, nie robiła sobie jednak z tego nic. Była typem osób, które kiedy coś powezmą, nie odpuszczają póki tego nie dokonają.
 Nawet się nie zorientowała, a już stała pod domem najlepszej przyjaciółki.
*LIV*
 Jeżeli do pokoju wparuje nagle twoja przyjaciółka z rozmazanym makijażem, wyglądając jak klaun, to jak zareagujesz? Liv podskoczyła jak oparzona i wyciągnęła przed siebie ręce złożone razem tak, by wyglądały jak pistolet.
- Stań w drzwiach! - krzyknęła pchnięta impulsem.
 Kiedy okazało się, że to tylko Annabel, odetchnęła z ulgą.
- Siadaj - rzuciła i ponownie zagłębiła się w papierach, które były porozrzucane po całym jej biurku. Z pewnością nie była odwzorowaniem pradziadka, dla którego pyłek na ubraniu był boleśniejszy niż kula z karabinu. 
- Ymm... Nie chcę ci przerywać, ale podobno masz jakieś informacje - mruknęła Ann.
 Liv odwróciła się w jej stronie.
- Tak, pewnie - rzuciła jak w transie, co jeszcze bardziej utwierdziło jej przyjaciółkę w przekonaniu, że gwiazda nie udzieli żadnych konkretnych informacji. - Daj mi pięć minut. Muszę jeszcze coś przewertować - dodała biorąc do ręki jaskrawożółty flamaster i powracając do przeglądania papierów.
 Musiały minąć najwyżej dwie minuty, a Liv - z okrzykiem tryumfu na ustach - wybiegła z pokoju. Po chwili wróciła. 
- Nareszcie jakiś fakt, a nie poszlaka! - krzyknęła zwycięsko.
- Możesz mnie z nim zapoznać? - spytała Annabel z nadzieją.
 Liliana skinęła głową i zaczęła mówić:
- Przeczytałam właśnie o dziecku Alfreda Inglethorpa - Matthew Inglethorpie. Obecnie przebywa w Amsterdamie. To poważny ślad! 
- Dlaczego? - nie rozumiała Annabel. - Ja tam za Christie zbytnio nie przepadałam. - Wzruszyła ramionami.
- Ech... - Liv wywróciła oczami. - Inglethorp to był pierwszy udokumentowana morderca złapany przez Poirota! - krzyknęła.
- Dobra, dobra. Czyli ten Matt Jak-mu-tam, będzie cię nienawidzić? - zapytała powoli Ann.
 Liliana skinęła głową i spojrzała poważnie na przyjaciółkę.
- Mam dowody, by sądzić, że to on i jego wspólniczka stoją za tym porwaniem - oznajmiła.
*PATRICK*
 Trudno stwierdzić co czuje porwany człowiek. Zwłaszcza człowiek, który przez porwanie porzuca ukochane osoby. Może jest przerażony? A może bardziej martwi się o swoich bliskich niż o swoje bezpieczeństwo? Prawdopodobne jest to, że odczuwa paraliżujący strach, w głowie ma pustkę, a rozglądając się dookoła siebie widzi tylko zmartwione miny ukochanych przez siebie ludzi. 
 Co czuł Patrick? Przede wszystkim myślał o Annabel. Annabel, która na pewno była dla niego najważniejszą osobą w jego życiu. Był przekonany, że ona myśli o nim w podobny sposób. Dlatego tak bardzo się bał o to, czy sobie poradzi, czy Liv nie okaże się nagle zła, a przede wszystkim - czy serce jej nie pęknie. Dobrze wiedział, że jest nad wyraz wrażliwa oraz delikatna. Nie chciał jej dlatego dodatkowo krzywdzić. Wychowywała się bez matki, mogła liczyć tylko na wiecznie zapracowanego ojca. No i oczywiście na niego samego. 
 Był dla niej czymś w rodzaju opoki. Zawsze mogła na niego liczyć, nigdy się na nim nie zawiodła, zawsze wiedziała, że może mu się wyżalić. Właśnie jej zawdzięcza to, że jest taki twardy. Nauczyła go być odpowiedzialnym ,,starszym bratem". Choć byli w tym samym wieku, wydawało mu się, że Annabel to dopiero siedmioletnia dziewczynka, która poznaje świat. Musiała mu często przypominać o swojej pełnoletności. Ale co miał poradzić na to, iż po prostu powoli się w niej zakochiwał? Troszczył się o nią, bo była jego największym skarbem i bał się, że ją straci. Właśnie przez to tak zareagował kilka dni temu w parku na jej wyznanie miłości. Była dla niego za bardzo ważna. 
 Usłyszał jak silnik samochodu przestaje pracować, a drzwi trzaskają. Po chwili klapa bagażnika otworzyła się.
- Co z nim? - odezwała się Tatiana.
- To twoja sprawa, Rossakoff - rzucił Matthew. 
 Patrick mógł się założyć, że chłopak właśnie pali papierosa.
- Ej! To był twój pomysł! Chcę zauważyć, że ja nic nie mam do Liv - warknęła.
- To dlaczego ze mną współpracujesz? - spytał chłopak.
- Nie chcesz, nie pomagaj - odparła po chwili Tatiana i pociągnęła Patricka za ramię.
- Ech... Jesteś niedoświadczona! - warknął Matthew.
 Dziewczyna odpowiedziała mu wymownym milczeniem.
- Patrz jak to się robi! - Chłopak chwycił Patricka i przerzucił go sobie przez plecy.
 Od razu uderzył go silny zapach papierosów.
- Zanieśmy go tam - jęknął palacz. - Rany, ile on waży?
 Patrick powstrzymał się od kąśliwej uwagi. Miał nie reagować.
 Przeszli chyba do jakiejś piwnicy. W powietrzu unosił się zapach wilgoci pomieszany z zapachem pleśni.
,, Błagam, idźmy dalej" przemknęło chłopakowi przez głowę. Na szczęście wkrótce poczuł delikatny zapach wina oraz wanilii, która przypomniała mu perfumy Annabel.
- Połóż go na kanapie - rzuciła Tatiana - i idź spać. Zbliża się północ. Jutro się z nim rozprawimy.
 Kiedy kroki ucichły, Patrick pogrążył się w rozmyślaniach o domu. Nie trwało to jednak długo. Około pierwszej zasnął kamiennym snem, z którego wybudził go czyjś krzyk...
****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ****ღ
Tak oto prezentuje się dziesiątka:D. Końcówka jest znowu okropna, ja wiemXD. Ale to nie dlatego, że lubię tak kończyć. Po prostu tak jakoś wypadłoXD.
Co do samego rozdziału, to jestem z niego wyjątkowo zadowolona. Wyjątkowo:D. To pewnie przez to, że nie dałam mnóstwa dialogów XD. 
Bardzo serdecznie zapraszam TUTAJ. Niedługo pojawi się cudowny one shot o Leonettcie:3.
Tak właściwie- co u Was?
Ja miałam dzisiaj przedmedyczne. Gościu był po prostu okropny-.-. Takiemu jednemu chłopakowi zagroził, że zszyje mu usta spinaczem. Makabra jakaś o.O. 
Poza tym ogroomnie chciałabym podziękować Tinie♥. Twoje komentarze są naprawdę cudowne i - jak już Ci pisałam - dają super powera oraz wenę. Dlatego jeszcze raz- dziękuję:*.
Więcej już chyba nie mam do dodania. 
Do następnego;*!
ROZDZIAŁ XI POJAWI SIĘ GÓRA ZA TYDZIEŃ:*.
~Vanill♬ ❤♬

8 komentarzy:

  1. O matko ! Się dzieje ... Mam nadzieję, że Patrick jakoś się uwolni z rąk tych złoczyńców, i wszystko się rozwiąże. Nie dziwię się Ann, że wygoniła Logana. Co on do niej ma? Nie jest nawet jej kolegą. -.-
    Nie ma za co - komentowanie to przyjemność <3
    CZEKAM NA NEXT ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam <3 Jestem twoją nową czytelniczką i będziesz musiała się do mnie przyzwyczaić, bo zostanę tu na dłuuuuuugo <3
    Zazwyczaj nie czytam blogów nie o Violetcie, ale tym razem zrobię wyjątek, bo kocham twojego bloga <3333333
    Historia jest bardzo interesująca. Dlaczego? Dlatego, że nigdy nie czytałam historii, która byłaby taka jak twoje opowiadanie. Wszystko jest świetnie opisane. Dziękuje, że tak piszesz <3
    Pozwól, żebym cię zaprosiła na mojego bloga <3
    ser-la-letra-en-mi-cancion.blogspot.com
    Fajnie gdybyś wpadła <3 ;D

    Nina Verdas ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle że ona nie pisze o Violetcie...

      Usuń
    2. No i co z tego? Nie wszystkie blogi, które czytam muszą być o Violetcie. Tu chodzi o talent.
      I z tego co wiem, Vanill lubi serial "Violetta", więc dlaczego nie mam jej zapraszać jej na mojego bloga? ^^
      A może coś źle zrozumiałam, miałaś coś innego na myśli? 

      Nina Verdas ♥

      Usuń
    3. Chodzi mi o ten fragment : "Zazwyczaj nie czytam blogów nie o Violetcie, ale tym razem zrobię wyjątek, bo kocham twojego bloga <3333333" Ona nie pisze o Violetcie.

      Usuń
    4. Ach... Chodzi mi o to, że nie spodziewałam się, że zakocham się w blogu, który nie jest o Violetcie, ale stało się inaczej. Na początku nawet nie wiedziałam, że on będzie o czymś innym. Ale zainteresował mnie jej styl pisania, więc zaczęłam czytać.

      Nina Verdas ♥

      Usuń
    5. Ahaaa, źle zrozumiałam :D Sorry :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Przyjmuję pochwały jak i konstruktywną krytykę, dzięki, której mogę poprawić się w pisaniu:)